literature

Przyjazn [Free!: Makoto x Haruka]

Deviation Actions

Nezu-Dupa's avatar
By
Published:
6.2K Views

Literature Text

Anime: Free!
Pairing: Tachibana Makoto x Nanase Haruka

"Przyjaźń"

  Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że Nanase Haruka to dojrzały i odpowiedzialny chłopak, który twardo stąpa po ziemi i wie, czego chce od życia. Nic bardziej mylnego. Podejrzewam, że gdyby nie ja, nie wyściubiłby nawet nosa poza brzeg wanny, a szkoła stanowiłaby dla niego rzecz odległą niczym Galaktyka Andromedy.
  Nanase Haruka był tak naprawdę anemicznym dzieciakiem, którego inercja wobec swojej egzystencji doprowadzała mnie do białej gorączki. Jedyną rzeczą, która stanowiła dla niego jakikolwiek bodziec do życia było słowo „basen”, choć czasami działała na niego także inna fraza, mianowicie „woda”. Były to dwie rzeczy, które miały dla Haruki jakąkolwiek wartość i do których był w pełni ustosunkowany, co także było dla niego rzadkością. Kiedy tylko Nanase usłyszał któreś z wymienionych słów, w oka mgnieniu był gotów zrzucić z siebie wszystkie części przywdzianej garderoby i rzucić się w objęcia ukochanej cieczy, która przyjmowała go bez zbędnych wymówek.
  Właśnie dlatego Haruka tak kochał wodę. O nic nie pytała, nie domagała się uwagi i utrzymywania stałego kontaktu, nie mogła także zranić, ani odrzucić. Po prostu była. Gotowa do wykorzystania, taka sama w stosunku do każdego. Nie kierowały nią głupie uprzedzenia, ani osobiste pobudki. Była zupełnie inna niż ludzie i dlatego stała się najlepszą przyjaciółką Haru. Najlepszą przyjaciółką, z którą nie mógł wygrać żaden człowiek.
  Mimo iż byłem świadom swojej przegranej pozycji, nie zrezygnowałem z walki. To była największa zaleta mojego charakteru. Nie ważne, jak zła nie byłaby sytuacja, nigdy się nie poddawałem! Tak też było z Nanase.
  Kiedy go poznałem, od razu zainteresowała mnie jego podwójna osobowość. Pierwsza, codzienna, kiedy Haru przypominał bezkształtną, szarą masę i druga, która olśniewała swoim blaskiem, gdy znajdował się w basenie. Stwierdziłem wtedy, że jego druga natura jest doprawdy oszałamiająca i że chciałbym widzieć ją częściej. Od tamtego momentu robiłem wszystko, by wydobyć ją z niego także poza basenem. Zadanie to było jednak znacznie trudniejsze do wykonania, niż przypuszczałem i nawet po tylu latach nie wiedziałem, czy byłem chociażby w połowie drogi do osiągnięcia mojego upragnionego celu. Niemniej jednak, nie zamierzałem się poddać i parłem do przodu pełnią sił.
  Od kilku minut stałem przy drzwiach, czekając, aż właściciel łaskawie je otworzy, jednak były to złudnie nadzieje. Haruka jeszcze nigdy nie wpuścił mnie do domu osobiście i zawsze musiałem wkradać się tylnym wejściem. Zwykle jednak odstawałem te kilka minut przed frontowymi drzwiami, wierząc, że może w końcu zmobilizuje to mojego przyjaciela do ruszenia się z wanny. Dziś niestety także odniosłem porażkę w tej kwestii.
  Nie czekając dłużej, udałem się na tyły domu i uchyliłem delikatnie drzwi.
  - Przepraszam. – mruknąłem pod nosem i wszedłem do środka.
  Na korytarzu walały się brudne ubrania i niewyrzucone śmieci. W kuchennym zlewie leżała sterta nieumytych naczyń, a w lodówce, do której pozwoliłem sobie zajrzeć, nie było nic innego poza rybami różnego gatunku.
  Wszystko to świadczyło o tym, jak nieodpowiedzialnym człowiekiem i okropnym bałaganiarzem tak naprawdę był Haru. O ile bałagan dla wielu ludzi był normalnością i w pewnych granicach udawało mi się go tolerować, o tyle żywienie się samymi rybami było już znacznym przegięciem. Rozumiem, że ryby są bardzo zdrowe i zawierają mnóstwo wartościowych aminokwasów, ale co ze składnikami pozostałych grup żywieniowych? Takie odżywianie jest po prostu niezdrowe, a dla kogoś, kto intensywnie zajmuje się sportem, dobrze zbilansowana dieta to podstawa. Nie można rezygnować z mięsa czy warzyw tylko dlatego, że nie pochodzą z wody!
  To tylko jeden z powodów, dlaczego postanowiłem opiekować się tym bezmyślnym kretynem. Wiedziałem, że bez mojej protekcji ten człowiek pewnego dnia mógłby sam siebie wykończyć.  
  Westchnąłem bezradnie i udałem się w stronę łazienki, gdzie z całą pewnością znajdował się Nanase.
  - Wchodzę. – oznajmiłem, otwierając pociągnięciem przesuwane drzwi.
  Czarnowłosy leżał jeszcze przez chwilę zanurzony w wypełniającej wannę wodzie, po czym wynurzył się energicznie, rozchlapując bezbarwną ciecz na kafelki.
  - Ohayo, Haruś. – Uśmiechnąłem się na powitanie, wyciągając w jego stronę rękę.
  Ze znudzoną miną skarcił mnie za nazywanie go w ten sposób, jednak przyjął moją pomocną dłoń. Kiedy tylko stanął na równe nogi, puściłem jego rękę. Kropelki wody spływały leniwie, tworząc niewidoczną mapę wzniesień i dolin na jego torsie. Zatrzymywały się chwilę na jego nagiej piersi, by odbyć następnie szaloną wędrówkę przez wystające grzbiety żeber i zniknąć za materiałem czarnych kąpielówek.
  Sylwetka czarnowłosego była zdecydowanie daleka od ideału. To prawda był umięśniony dzięki niezliczonym godzinom spędzonym w basenie, jednak był także okropnie wychudzony, a te dwie cechy z całą pewnością nie stanowiły dobrego połączenia.
  - Znowu siedziałeś w wannie w stroju kąpielowym? – westchnąłem.
  - Skończ już. – Urwał krótko i wyszedł z wanny, zabierając po drodze ręcznik. – Po co w ogóle dzisiaj przyszedłeś? Przecież mamy sobotę, dzień wolny od szkoły.
  - Czy to powód, dla którego nie powinienem odwiedzić swojego przyjaciela?
  Udał, że nie usłyszał mojego pytania.  
  Zawsze, gdy poruszałem kwestię przyjaciół, Haruka czuł się niezręcznie i dobrze o tym wiedziałem. Chciałem jednak, by dotarło w końcu do tego pustego łba, że nie jest skazany sam na siebie i może na mnie liczyć w każdej sytuacji. On jednak za każdym razem odpowiadał milczeniem, jakby chciał dać mi do zrozumienia, że wcale nie uważa mojej osoby za przyjaciela. Zupełnie nie rozumiałem postępowania tego człowieka, a jego umysł stanowił dla mnie istną Enigmę. Szyfr tejże maszyny udało się jednak złamać kilku wybitnym kryptologom, więc może dzięki swojej wytrwałości osiągnę kiedyś podobny sukces? Może uda mi się w końcu zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi temu chłopakowi?
  Trwając w niezręcznej ciszy, weszliśmy do kuchni. Haruka złapał przewieszony przez poręcz krzesła fartuch i zawiązał go sobie wokół bioder. Gdyby nie kąpielówki, które miał na sobie, ta scena wyglądałaby zupełnie jak wyciągnięta z filmu porno, w którym rolę napalonej pani domu, odgrywa wychudzony licealista. Czy on w ogóle ma pojęcie, jak seksownie w tym wygląda?!
  - Tylko mi nie mów, że znowu będziesz jadł rybę. Poza tym, nie jest ci zimno w tym fartuchu? Ubierz się!
  - Ryby są zdrowe i nie, nie jest mi zimno. – odpowiedział czarnowłosy, grzebiąc w lodówce.
  - A nie chciałbyś zjeść dzisiaj czegoś innego? – spytałem.  
  Widząc brak zainteresowania u mojego rozmówcy, postanowiłem zmienić taktykę.
  - Wiesz, tak sobie pomyślałem, że moglibyśmy pójść zjeść coś na mieście, a potem przeszlibyśmy się do tego nowego parku wodnego, który otworzyli niedaleko. Słyszałem, że mają tam aż cztery baseny, więc dla nikogo nie zabraknie miejsca, gdyby chciał sobie popływać.
  Haruka wstrzymał swoje przygotowania do śniadania i spojrzał w moją stronę. Udając beztroskę, wpatrywałem się w obłoczki płynące spokojnie po błękitnym niebie, jednak kątem oka dostrzegłem u czarnowłosego wyraźnie zainteresowanie. Jego oczy stały się okrągłe, jak u malutkiego szczeniaczka, a bijący z nich błysk ciekawości upodabniał go do jednego z tych dzieci, które pałały rządzą poznania świata. Widząc jego wyraz twarzy, zrozumiałem, że mój mały podstęp odniósł sukces. Nanase z pewnością nie zdawał sobie z tego sprawy, ale był wyjątkowo łatwą osobą do manipulacji, a wyglądał przy tym doprawdy uroczo.
  - Poczekaj, pójdę się ubrać. – Rzucił, niby obojętnie, wychodząc z kuchni.
  Będąc posłusznym jego słowom, zostałem w kuchni i usiadłem na stojącym pod oknem krześle. Spojrzałem na świat za szybą.
  Słońce wisiało wysoko na niebie, otulając ziemię swoimi gorącymi promieniami. Co jakiś czas przysłaniała je chmurka, przypominająca baranka brykającego beztrosko po bezkresnym błękicie horyzontu. Puchate kule z pomocą wiatru zmierzały niestrudzenie przed siebie i tylko na chwilę mogły dać ludziom wytchnienie, jakim był ich cień. Kiedy baranek odleciał za daleko, niemiłosierne słońce ponownie uderzało w ludność ognistymi promieniami i tak w kółko, dopóki sędzia zmierzch nie ogłosi ostatecznego werdyktu.
  Z zachodu nachodziło właśnie większe stado baranków, zwiastując chwilową ulgę dla zmęczonych upałem ludzi, gdy do kuchni powrócił Haruka.
  - Jestem gotowy, możemy iść. – oznajmił, na co odpowiedziałem mu szerokim uśmiechem.
 Haru miał na sobie ciemne rybaczki i niebieską koszulkę, idealnie podkreślającą kolor jego oczu, o czym pewnie nawet sam nie wiedział. To była miła odmiana, zobaczyć go w innym stroju, niż szkolny mundurek.
  Raźnym krokiem ruszyłem na wschód, kierując się w stronę mojej ulubionej knajpy. Podawali tam przepyszny udon, którym miałem nadzieję przekonać Haru do odstąpienia od swojej rybnej diety. Wiedziałem jednak, że to może być trudne do zrealizowania. Ten chłopak był niezwykle uparty i ciężko było go do czegokolwiek nakłonić.
  Obejrzałem się za swoim towarzyszem, który człapał niemrawo gdzieś z tyłu.
  - Hej, Haruś! Pośpiesz się, bo cię tu zostawię.
  Chłopak podniósł na mnie wzrok, a promienie słońca zagrały figlarnie na jego tęczówkach.
  - Ej Haruś, nie wyglądasz na szczęśliwego. Nie cieszysz się ze wspólnej wyprawy z przyjacielem? – zapytałem.
  - Mówiłem, żebyś mnie tak nie nazywał.
  - Mógłbyś mi chociaż odpowiedzieć. – mruknąłem pod nosem.
  Dalsza wędrówka minęła bez większych ekscesów. W gruncie rzeczy, całą drogę przemilczeliśmy, dlatego też bardzo się cieszyłem, gdy dotarliśmy na miejsce. Miałem nadzieję, że może przyjazna atmosfera knajpy pomoże Haru nieco się rozluźnić. Nie trzeba było długo mu się przyglądać, żeby zauważyć, że coś jest nie tak. Nigdy nie był wobec mnie tak oschły, jak dziś.
  Zajęliśmy miejsce przy jednym ze stolików i czekając na kelnerkę, przejrzeliśmy kartę dań.
  - No Haruś, co zamawiasz? – zagadnąłem czarnowłosego.
  - Tempurę z krewetek.
  - Nie, nie możesz! Miałeś nie jeść ryb! Po to tu przyszliśmy. – Żywo zaoponowałem.
  - Krewetki to nie ryby.
  - Ale też żyją w morzu! Zamówię ci udon.
  Usłyszałem stłumione westchnienie chłopaka.
  - Niech ci będzie.
  Po naszej krótkiej wymianie zdań podeszła do nas młoda kelnerka i przyjęła zamówienie. W trakcie oczekiwania na jedzenie, udało mi się zmusić Harukę do rozmowy, co było bardzo pomyślnym znakiem. Nie wiem, czy to zasługa przebywania między ludźmi, czy tego, że zaraz mieliśmy iść na basen, czy też po prostu chłopak wstał lewą nogą, ale w końcu zaczął przypominać siebie. Oczywiście dalej mało mówił, jak to on, ale teraz już przynajmniej nie było od niego czuć tego okropnego chłodu, który towarzyszył mu do tej pory. Po kilkunastu minutach otrzymaliśmy zamówione dania, na których widok aż ciekła ślinka i dokonaliśmy ich konsumpcji. Wnioskując po błogiej minie Haru, mój wybór okazał się właściwy i udon trafił w jego gusta. Może teraz przekona się do spożywania czegoś więcej niż ryby? Przynajmniej taką miałem nadzieję.  
  - To teraz basen. – powiedział czarnowłosy, kiedy wyszliśmy z knajpy.
  Problemem było jednak to, że tak naprawdę wcale nie zamierzałem iść z nim na basen. Nawet nie wiedziałem, czy w okolicy jest jakiś park wodny. Wszystko to, co powiedziałem w domu Haruki było paskudnym kłamstwem; blefem, który miał za zadanie wyciągnąć chłopaka z domu. Niczym więcej. Wiem, że to wyjątkowo haniebny uczynek, tak okłamywać przyjaciół, jednakże nie widziałem innej możliwości. To było po prostu konieczne. A teraz musiałem spojrzeć w te błyszczące z podniecenia oczy i powiedzieć, że nigdzie nie idziemy. Jestem jednak okropnym człowiekiem.
  - Erm... Bo wiesz Haruś... Ja tak naprawdę nie wiem, czy jest tu w pobliżu jakiś basen. – Oczy chłopaka rozszerzyły się nagle. – Ja powiedziałem to, bo wiem, że w przeciwnym razie nigdzie byś ze mną nie wyszedł... Wiem, że źle zrobiłem i przepraszam cię za to, ale spróbuj mnie zrozumieć. Jesteśmy przyjaciółmi, a prawie w ogóle nie spędzamy ze sobą czasu! Widuję cię tylko w szkole, a to trochę niewystarczająco. Chciałem dzisiaj po prostu z tobą gdzieś wyskoczyć w taką ładną pogodę. To wszystko. – powiedziałem pełen skruchy.
  Niebieskie oczy wpatrywały się we mnie z niedowierzaniem. Czułem, jak od wzroku chłopaka jeżą mi się na ciele wszystkie włoski. Haruka był zły. Zły? To niewystarczające określenie. Był wzburzony niczym wulkan tuż przed wybuchem. Jego spojrzenie było tak intensywne, że gdyby mogło zabijać, z pewnością byłbym już martwy.
  - Haru nie bądź zły...
  Wyciągnąłem w jego stronę rękę, ale on momentalnie się odsunął. Posłał mi jeszcze jedno spojrzenie, a potem odwrócił się na pięcie i pognał przed siebie. Zdawałem sobie sprawę, że nie szybko mi wybaczy, o ile w ogóle. Jak można tak wszystko spieprzyć? Załamałem ręce, chowając twarz w dłoniach. Czułem się naprawdę okropnie, a poczułem się jeszcze gorzej, kiedy zdałem sobie sprawę z pewnej dość ważnej sprawy. Dom Haruki znajdował się w przeciwnym kierunku do tego, w którym pobiegł chłopak.
  - Haruś, idioto! – mruknąłem pod nosem, po czym ruszyłem biegiem za przyjacielem.  
  Znałem go wystarczająco długo, by wiedzieć, jak łatwo gubił się w terenie. Pod tym względem był nie lepszy od tych bezradnych dziewczynek rodem z jakiejś shoujo mangi. Naprawdę... Same z nim problemy!
  Dogonienie go nie było jednak wcale takie proste. Chłopak był naprawdę szybki i to było powszechnie znaną prawdą. Był najszybszy zarówno w pływaniu, jak i biegach. Nikt w szkole nie mógł mu dorównać. Był nie do prześcignięcia.
  Błądziłem między uliczkami już od dłuższego czasu, sprawdzając każdą bardzo dokładnie, jednak nigdzie nie było śladu Haruki. Do mojego serca zaczął dobijać się niepokój i zwątpienie. Bałem się, że go nie odnajdę. Kto wie, co mogło mu się beze mnie stać? Jego niewyparzona gęba i prezencja worka treningowego stwarzały idealny powód do zaczepki, a gdyby doszło do bójki, z pewnością zostałyby roztarty na krwistą miazgę. Nie mogłem do tego dopuścić. Musiałem go odnaleźć!
  Sprawdzanie po raz setny tych samych uliczek, było jednak bardzo frustrujące. Zaczynało już brakować mi sił, a w głowie zrobił mi się jeden, wielki mętlik. Sam już nie wiedziałem, czy jest sens dalszego szukania Haruki. Może jednak nie jest taką ofiarą, za jaką go mam i już dawno odnalazł drogę do domu, a teraz siedzi w tej swojej głupiej wannie, zanurzony w wodzie po czubek głowy? Naprawdę nie wiedziałem, co myśleć. Najchętniej cofnąłbym się w czasie i ukrył w domu, byle tylko nie doprowadzić do naszego dzisiejszego spotkania, ale tego, z wiadomych powodów, zrobić nie mogłem.        
  Usiadłem na krawężniku i podparłem głowę na kolanach, próbując jakoś to sobie wszystko poukładać w głowie. Spojrzałem na horyzont, za którym już zaczynało chować się słońce. Ciekawe kto wygrał dzisiejszą bitwę? Z pewnością zmierzch już za chwilę ogłosi ostateczny wynik, jednak czy ktoś to w ogóle zauważy? Ludzie są tak bardzo pochłonięci biegiem życia, że nie potrafią znaleźć nawet chwili, by przysiąść i popatrzeć w niebo, śledząc za dnia wędrówkę chmur, lub obserwując konstelacje gwiazd w nocy. To doprawdy smutne, co dzieje się z tym światem.
  Siedziałem tak, rozmyślając nad sensem istnienia wszechświata, gdy usłyszałem nad sobą ten tak dobrze mi znany, pozbawiony energii głos.
  - Makoto? Co ty tu robisz?
  Uniosłem powoli głowę, a mój wzrok padł na wyraźnie zaczerwienione oczy Haruki. Czyżby płakał? Jakoś nie mogłem sobie tego wyobrazić. Coś mnie jednak tknęło w jego wyrazie twarzy. Był mi zupełnie obcy. Nie była to ta sama, pozbawiona wszelkich emocji ekspresja. W jego obliczu nie można było już także dostrzec ani śladu wściekłości, która ogarnęła go po moim wyznaniu. Jego twarz przedstawiała obraz, którego nigdy wcześniej nie widziałem i z którego odczytaniem miałem poważny problem. Mogłem się mylić, ale czyżby tym nieodgadnionym wyrazem była skrucha? Czy on żałował swojego postępowania? Ta myśl wydała mi się kompletnie szalona. To nie mogło być to. Taka postawa zupełnie nie pasowała do kogoś pokroju Haruki.    
  - Szukałem cię. – odpowiedziałem po chwili milczenia.
  Czarnowłosy przysiadł obok mnie.  
  - Dlaczego?
  - Jak to dlaczego? Jestem twoim przyjacielem! Poza tym, to przeze mnie tak się zdenerwowałeś i uciekłeś. Jak mógłbym cię po czymś takim nie szukać? Wiesz jak beznadziejnie się po tym czułem? Nie dość, że przysporzyłem ci cierpienia, to jeszcze nie mogłem cię znaleźć. Wiesz jakie okropne wizje zaczęły krążyć mi po głowie? Że może dorwała cię jakaś banda zbiorów i już dawno leżysz martwy gdzieś w krzakach albo spotkało cię się równie coś okropnego! – Wyrzuciłem z siebie niczym torpeda.
  - Wiem, przepraszam. Zareagowałem trochę zbyt gwałtownie.
  - Nie przepraszaj! To ja powinienem cię przepraszać! – zaprzeczyłem – Nie powinienem cię okłamywać, ale wierz mi, że zrobiłem to z dobrych chęci. Nie chciałem, żeby to tak się skończyło. Jasne, miałem świadomość tego, że wściekniesz się na mnie jak diabli, ale nie wiedziałem, że to wszystko przybierze aż taki obrót. Nie powiem, że jesteś tu bez winy, bo nie jesteś. Gdybyś tylko wykazywał choć trochę chęci życia, wszystko byłoby łatwiejsze, ale ty jesteś tak cholernie uparty! Jedyną wartość ma dla ciebie woda, więc wykorzystałem ją, by zmusić cię do działania. Chciałem, żebyś zobaczył we mnie przyjaciela; żebyś chciał spędzić ze mną chociaż jedno popołudnie tak zupełnie bez powodu. To naprawdę frustrujące, ciągle się tak starać, kiedy ty niczego nie zauważasz! Mam wrażenie, że jestem dla ciebie nic niewartym śmieciem...
  Wbiłem bezradnie wzrok w betonową nawierzchnię jezdni, czując jak maleńka łza balansuje na granicy mojej powieki. Chwilę potem kropelka słonego płynu wyznaczała już nową ścieżkę na moim policzku. Nie potrafiłem powstrzymać się od płaczu. Na mojej twarzy zaczęło pojawiać się z czasem coraz więcej łez, aż w końcu wybuchnąłem głośnym szlochem. Emocjonalna bomba, której lont już dawno się wypalił, eksplodowała we mnie z ogromną mocą. Nie przejmowałem się siedzącym obok mnie chłopakiem, ani miejscem, w którym się znajdowaliśmy. Potrzebowałem natychmiastowego oczyszczenia z natłoku wszystkich tych uczuć, które we mnie tkwiły. Nic więcej nie było już ważne.
  Nagle poczułem na sobie mocny uścisk ramion i bijące od nich ciepło.
  Wzdrygnąłem się pełen zaskoczenia. Haruka mnie przytulał? Przecież to było zupełnie nie do pomyślenia, żeby wykazał się względem kogoś taką empatią! Czyżby chciał mnie w ten sposób pocieszyć? A może po prostu próbował zapewnić mnie tym gestem, iż mogę powierzyć mu wszystkie swoje zmartwienia? Nie... Powód nie był ważny. To, co zrobił w tej chwili było zupełnie do niego niepodobne. Nigdy nie zachowywał się w ten sposób, więc dlaczego dzisiaj? Najpierw ten niespodziewany wyraz twarzy, potem jego przeprosiny, a teraz to! Czy przez ten czas, kiedy nie mogłem go znaleźć, Haruka został porwany przez UFO i zamieniony na przyjaźniejszą wersję? Co do cholery się z nim stało?
  Jego nagła zmiana sprawiła, że poczułem się jeszcze bardziej sfrustrowany.
  - Makoto, nigdy nie uważałem cię za śmiecia! Mam świadomość tego, ile dla mnie robisz i jak bardzo się starasz. Doceniam to wszystko, co dla mnie do tej pory zrobiłeś. Możesz mi nie uwierzyć, ale to prawda. Ja po prostu nie umiem wyrazić tak łatwo swoich emocji jak ty. Przychodzi mi to naprawdę bardzo ciężko. Poza tym, jestem też trochę samolubny...
  - Trochę! – prychnąłem pod nosem, przerywając jego wywód.
  - ...ale to właśnie ja i inny nie będę. Wiem, jak ciężką do życia osobą jestem, dlatego tym bardziej podziwiam to, że pomimo wszystkich tych cierpień, których ci przysporzyłem wciąż ze mną wytrzymujesz. Więc nie mów, że jesteś dla mnie nic niewartym śmieciem, bo to wierutne kłamstwo! Jeśli mam być szczery, to jesteś dla mnie jedną z najważniejszych osób w moim życiu i gdyby nie ty, nie wiem czy byłbym jeszcze w stanie funkcjonować na tym świecie. Codziennie przychodzisz, by zwlec mnie do szkoły; pilnujesz, czy zdrowo się odżywiam. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, dlatego skończ już płakać, bo nie masz do tego najmniejszego powodu.
  Zszokowany usłyszanymi słowami, spojrzałem na Harukę. Jego twarz pokrywał blady rumieniec. To wyznanie z całą pewnością było dla niego bardzo krępujące. Jeśli mam być szczery, to była chyba jego pierwsza, tak długa wypowiedź, odkąd go poznałem. Wolałem nie myśleć o tym, ile wysiłku włożył w sklecenie tego monologu. Byłem mu jednak niezmiernie wdzięczny. Te słowa, mimo iż tak niedoskonałe, stanowiły dla mnie najwspanialszą nagrodę. W końcu usłyszałem to, co od tak dawna pragnąłem usłyszeć. Moje starania wreszcie zostały docenione i zyskałem dzięki temu pewność, że to co robię ma w ogóle jakiś sens. W dalszym ciągu nie mogłem wybaczyć sobie tego, że przez jedno kłamstwo sprawiłem nam obu tyle cierpienia. Poniekąd jednak byłem sobie za nie wdzięczny. Gdyby nie ono, nigdy nie wyznałbym Haruce, jak tak naprawdę się czułem, a co za tym idzie, nie usłyszał bym też tych pięknych słów. Oboje wycierpieliśmy dzisiaj wiele, jednak nie było to nadaremne cierpienie. Dzięki niemu przekonaliśmy się o sile naszej przyjaźni i zażyłych zależnościach, które nas łączyły.
  Rzuciłem się na czarnowłosego, przyciskając jego drobne ciałko do piersi.
  - Tak się cieszę Haruś! – wykrzyknąłem radośnie. – Naprawdę, kamień z serca. Myślałem, że już kompletnie mnie znienawidziłeś i już nigdy się do mnie nie odezwiesz, ale jednak wciąż mnie lubisz! Ale teraz lepiej już wracajmy.
  Podniosłem się z krawężnika, czemu towarzyszył nieprzyjemny chrzęst moich kolan, i pomogłem wstać Haruce.
  - Ale ci trzeszczą kolana. – powiedział, zakładając na twarz swoją codzienną maskę.
  - No wiem! Masakra, nie? Chyba powinienem pójść do lekarza czy coś. – wyszczerzyłem się do niego w radosnym uśmiechu.
  Czarnowłosy wzniósł wzrok ku niebu, by ukryć ostatni uśmiech, który wkradł się na jego usta.  
  - Już zmierzcha. Ciekawe kto wygrał dzisiejszą bitwę? – powiedziałem, ruszając w powrotną drogę z najlepszym przyjacielem u boku. 
Huuuura! W końcu udało mi się napisać coś odrobinę dłuższego i jestem z tego powodu niesamowicie szczęśliwa! Oby tak dalej :D Kryzys krótkopisactwa na chwilę obecną został zażegnany!

Wyszedł raptem jeden odcinek tej serii (ok dwa, ale drugiego jeszcze nie oglądałam), a ja już się porwałam na fanficka... Nie jestem jakąś wielką shipperką tego pairingu, ale natchnął mnie jeden art i tak jakoś samo się napisało c: Jeśli chodzi o kreację postaci Haruki, to był to dla mnie doprawdy ciężko orzech do zgryzienia i niestety, ale poległam na całej linii... Jakoś w ogóle nie mogłam się w niego wczuć, więc wyszło jak wyszło. Poza tym jednym mankamentem uważam, że tekst jest całkiem ok, jeśli chodzi o zawartość. No i z pewnością nie jest to konkretne shounen-ai, bo skupiłam się bardziej na tej dziwnej nici przyjaźni, jaka łączy obu panów, ale mam nadzieję, że będziecie mieć chociaż trochę frajdy, czytając to opowiadanie C:
© 2013 - 2024 Nezu-Dupa
Comments3
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
blackisz's avatar
... why Makoto x Haru? ;________________; Oh goood whyy!?
RIN X HARU KURWA DX
ykhm, także ten już wyraziłam swoje ubolewanie ;-; Haru wyszedl super, Makoto to ciota więc w sumie też. Nie spodziewałam się, że tak szybko pojawią się pierwsze ficki z Free, rany kosmos xD